czwartek, 14 marca 2013

O POSZERZANIU ŚWIADOMOŚCI




Niektórzy twierdzą, że nie można poszerzać świadomości, bo albo się ją ma albo nie ma... A przecież można mieć ograniczoną świadomość. Ograniczają ją myśli, z którymi utożsamia się indywidualne ja-ego, ograniczają ją nasze przekonania, a nawet dogmaty i paradygmaty...

Widzę i postrzegam to tak:
Świadomość to "domena" Duszy, a nie Ducha.
Umysł to "domena" Ducha.

Można powiedzieć, że mamy działający Umysł tworzący skomplikowane, powtarzające się w różnej skali i w różnych płaszczyznach fraktale wzorców (idei) i przestrzeń tego działania - Świadomość. Można powiedzieć, że nie potrzeba ich poszerzać...

Czy jesteś świadoma/świadomy tego, jak działa Twój umysł? Co ci podsuwa, jakie myśli, wiedzę, przekonania, z którymi się identyfikujesz? Obserwujesz to i postrzegasz te działania i ich zakres? Jeśli tak, to jest świadomość "wewnętrznego obserwatora". Kim jest ten "wewnętrzny obserwator"?

Umysł, gdy wycisza się, pojawia się w nim przestrzeń na świadomość. Jest to "wewnętrzny obserwator". W umyśle jest spokój i cisza, wtedy uruchamia się dodatkowy zmysł i pojawia się inna "czynność" - obserwacja związana z brakiem oceniania i brakiem identyfikowania się z czymkolwiek. Gdy pojawia się jakaś myśl, po prostu jest obserwowana... bez ocen i bez identyfikowania się z tą myślą. Umysł, który działa bez świadomości (wewnętrznego obserwatora), zawsze ocenia, wartościuje, klasyfikuje. Umysł, który współbrzmi ze świadomością, na przykład analizuje, ale bez wartościowania i bez identyfikowania się z przedmiotem analizy.

Umysł galopujący można porównać do rozstrojonego instrumentu. Można na nim grać. Można mieć iluzję grania wspaniałych utworów. Można grać kilka dźwięków i to nawet bardzo głośno zagłuszając inne harmonijne dźwięki. Można powtarzać je w nieskończoność i nie wiedzieć, że brzmią one "fałszywie". Gdy cała energia jest skupiona w głowie, na umyśle, nie dostrzegamy tego, co zadziewa się w ciele, w sercu, nie dostrzegamy np.: własnych emocji ani uczuć, ani myśli.

Głowa i umysł jest centrum, w którym powinna być cisza i spokój. Ale jak tego spokoju nie ma, to co? Ego wraz z emocjami nie pozwala wewnętrznemu obserwatorowi na świadomą obserwację. Zamiast wewnętrznego obserwatora działa ego. To dlatego zdarza się, że nie jesteśmy nawet świadomi, że myślimy, że umysł działa albo, że się zawiesza. Nie możemy obserwować myśli, bo wewnętrzny obserwator jest zaklejony, zamotany myślami jak mucha w niciach pajęczych. Wszystkie działania umysłu stają się wtedy nieświadome i automatyczne, jak bzyczenie muchy na moment przed śmiercią.

Jeśli chcemy, by świadomość (dusza) mogła "dojść do głosu", najpierw potrzebujemy uspokoić i oczyścić umysł. To podstawa. Ale poszerzanie świadomości to inny proces...

Bez poszerzania świadomości nie da się poszerzać potencjalnych możliwości Umysłu.

Umysł JEST jak nieskończony, skomplikowany fraktal, ale jaki zakres Umysłu i jego działań używamy nieświadomie, a jaki świadomie, nie zależy od ograniczenia zakresu Umysłu (myśli, poglądy, oceny, identyfikacja z nimi tworząca ja/ego), lecz ograniczenia świadomości. I jaki zakres Umysłu i jego działań rozpoznajemy i postrzegamy, zależy od zakresu świadomości (bo nasza dusza ma możliwość łączenia się z innymi duszami).

Umysł "działa", a Świadomość "obserwuje" i rozpoznaje działania Umysłu. Można mieć świadomość, że jest się człowiekiem. Można mieć świadomość, że jest się Bogiem, można mieć świadomość, że jest się jednym w sensie połączenia z wszystkimi dziećmi Ziemi, a nawet z całym STWORZENIEM... Świadomość to nie tożsamość, to połączenie dusz doświadczających na różne sposoby, a nawet w różnych "królestwach": minerałów, roślin, zwierząt, ludzi, aniołów, bóstw, planet, słońc, galaktyk itp., itd.


Świadomość najbardziej może być przyblokowana „dogmatami i paradygmatami, na jakich opiera się obecna cywilizacja łącznie z religiami. Tzw. rozwój wcale nie jest od tego wolny…”

Odblokowanie świadomości to rozwój. Ewolucja świadomości ma dwa kierunki: wertykalny i horyzontalny i jest związana właśnie z uwolnieniem się od tychże dogmatów i paradygmatów, na jakich opiera się obecna cywilizacja... To kierunek wertykalny... ale polega także na łączności pomiędzy duszami. To kierunek horyzontalny. Wtedy możemy zacząć postrzegać coraz większe zakresy działania umysłu.

No, ale to "moje" postrzeganie i może być różne od postrzegania innych.


UWOLNIENIE JA


UWOLNIENIE JA-ego


Jeśli mamy w sobie na przykład poczucie wyższości, to będzie ono nam “lustrzyło”  nasze ja z zewnątrz...
Być może najprościej byłoby, gdyby każdy z nas “pozbył się” swoich “demonów” osobiście. Przyjmując je i uwalniając w sobie. Tylko że ludzie nie wiedzą jak. Nie znają innej metody niż przy pomocy walki i chęci zabicia “demonów”, zwłaszcza w innych. Ludzie nie znają innej metody niż walka? Zazwyczaj nie chcą słyszeć o innych metodach. Bo tak jest wygodniej… 
Zmaganie się i walka “wyższych i “niższych” ras, zmaganie się i walka “dobra” i “zła”, “oczyszczanie”, “zaprowadzanie porządku”… nie w SOBIE, ale w INNYCH i wokół, to przyczyny ludzkich tragedii. Tak to działa…
Żeby nie wiem jak “uduchowieni” chcieliby być wszelkiej maści “naprawiacze” świata, ich działania zawsze prowadzą do tragedii. Dlatego W OBECNYM CZASIE być może ważne jest, by zacząć od siebie. I nie tylko zacząć, ale kontynuować, a innych zostawić w spokoju. Inni są tylko naszymi lustrami. I jeśli nas np.: denerwują, to znaczy, że pokazują nam to, co mamy do uzdrowienia, uwolnienia w sobie. 
I co z tego, że ludzie demonstrują swoje niezadowolenie, swoje oburzenie postępowaniem innych? Najchętniej zmusiliby tych innych do uległości, bo sami są przekonani o słuszności swoich racji, przekonań, idei…
No i co z tych “demonstracji’ wynika? Łatwiej jest demonstrować swoją wyższość i lepszość zwalając winę za “całe zło” na innych, prawda? Uwielbiamy hodować sobie “kozły ofiarne”. Nadal jesteśmy wyznawcami tej samej starej “religii”. Nieświadomie. Dużo trudniej niby jest wziąć się za siebie i zająć się “uzdrawianiem” i uwalnianiem swoich własnych demonów i kłamstw. Najpierw jednak trzeba je dostrzec. A jak je dostrzec, skoro wybujałe ego twierdzi, że jest wyłącznie “świetliste”, “dobre” i “mądrzejsze”? Potrzeba dużo odwagi i uczciwości wobec siebie, by móc zajrzeć w swoją własną “Strefę Cienia”. Pisałam kiedyś o metodzie LUSTRA. Jest bardzo prosta. Używają jej jednak tylko ci, którzy są na nią gotowi, gotowi na głębokie zmiany i poszerzenie świadomości. To proste ale i trudne jednocześnie
A jak widać, wiele ludzi nadal krytykuje postępowanie i działania innych dopatrując się zła i potworności w tej drugiej stronie, w innych. I co z tego? Tak, to też jest doskonałe.  Są tacy, co wciąż jeszcze się oburzają. Ale skoro to oburzenie do szczęścia im jest potrzebne, to jest w porządku… Część ludzi po prostu obserwuje i komentuje… I to też jest doskonałe
Czym innym jednak jest widzieć i rozumieć różne sytuacje i działania takimi, jakie one są w swej istocie, a czym innym jest krytykowanie, ocenianie tych sytuacji i działań oraz oczekiwanie, że zmienią się inni.
J.P. Sartre napisał kiedyś ironicznie: “Piekło to inni”. Jakie to wygodne rozumieć te słowa wprost. “Cytat ten, na pierwszy rzut oka, wygląda jak przykład czystej mizantropii, jednak są to tylko wnioski z obserwacji dokonanych przez autora odnośnie tendencji ludzi do braku wiedzy o samym sobie. Staramy się przerzucić swoje osobiste lęki i antypatie na innych ludzi zamiast zmierzyć się z nimi osobiście. Często więc patrząc na innych ludzi dostrzegamy w nich najgorsze cechy naszej osobowości.”
 

Wiem, że wszyscy to Piekło współtworzymy do momentu, kiedy nie uświadomimy tego sobie. Dopiero wtedy mamy szansę zaprzestania zasilania tego Piekła swoją energią: swoimi iluzjami, projekcjami… oczekiwaniami, ocenami, krytykowaniem, złością, nienawiścią itp. Ale też wcale nie namawiam nikogo, by myślał tak, jak ja  :-)






DRZEWO WIEDZY I DRZEWO ŻYCIA część II.



O ceremoniach z wywarem ayahuasci i chacruny.

W ceremoniach z medycyną, każdy – zgodnie ze swymi intencjami powiązanymi w dużym stopniu z pragnieniami, tęsknotami, a także z wzorcami zachowań, przekonaniami oraz projekcjami swoich "fałszywych" ja – każdy otrzymuje to, czego „potrzebuje”.


Tak więc na ceremoniach ze świętymi roślinami jedni „spożywają owoce” z Drzewa Wiedzy (Poznania) i otrzymują oni małe fragmenty takiej wiedzy, która wzmacnia ich fałszywe ja-ego utrzymując je nadal w oddzieleniu od całości, ale pozornie większej duchowości. Inni „spożywają owoce” z Drzewa Życia (Świadomości), które otwierają ich serca, łączą ich z duszą, naturą, poszerzając indywidualną świadomość. Wtedy ludzie łączą się w miłości i ufności z coraz większymi obszarami Wszystkiego, Co Jest. Ale... Otrzymujemy wtedy najpierw wyłącznie chwilowe oświecenie... To chwilowe oświecenie nie jest jeszcze Przebudzeniem... Dlatego potem, gdy ten ulotny stan oświecenia mija z (powodu braku energii, by go utrzymać dłużej), przychodzi rozczarowanie światem, który nas otacza...

Skąd bierze się brak energii do utrzymania stanu oświecenia? Z zasilania energią pędzącego, szalejącego umysłu i odcięcia od pamięci – świadomości połączenia z Całością. Z zasilania swoich stałych przekonań, nieświadomych wzorców myślenia, a stąd działania oraz ego- ja o ograniczonej świadomości. Czemu służy uświadamianie sobie nieświadomych wzorców, przekonań i nawyków działania? Odzyskiwaniu własnej energii poprzez uwalnianie i transformację częstotliwości owych wzorców, przekonań i nawyków w energię wszechogarniającej miłości. Czemu służy odzyskiwanie własnej energii i jej transformacja w energię wszechogarniającej miłości? Rozpoznaniu, przypomnieniu i doświadczeniu Jedni, Całości...

Owszem, jest to trudne doświadczenie i wymaga odwagi i odpowiednio sporej - odzyskanej, a nie kradzionej innym - energii ;-). Ale nie tylko odpowiednia ilość tej energii się liczy, lecz także i przede wszystkim zakres częstotliwości tej energii: im szerszy zakres, tym łatwiej ten stan osiągnąć.*) Szerszy czy poszerzony zakres częstotliwości naszego pola energetycznego można określić jako stan poszerzonej świadomości. Można ją poszerzać w nieskończoność, ale wystarczy jedynie odpowiednio poszerzona świadomość, aby przypomnieć sobie i uświadomić, KIM JESTEM i po co tu jestem.

Dodam jeszcze, że oświecenie jest związane z "poświęceniem" swojego fałszywego ja. Stąd nazwa ajałaski - liana śmierci. Rezygnacja z fałszywego ja prowadzi do zmiany świadomości - poszerzania zakresu świadomości (coś jak otrzymanie dostępu do dodatkowych wymiarów i zmysłów). Ten proces jest podobny doświadczaniu śmierci i zmartwychwstania w tej samej formie, lecz jednak innej... nawet jeśli ciało fizyczne nie wygląda na zmienione.

Niektórzy w trakcie takich ceremonii z mediciną skupiają się na poznawaniu wyłącznie poprzez umysł, ale to pułapka, która może prowadzić do obłędu. 

To umysł tworzy pułapki, w które sam wpada. Natura ludzkiego umysłu przywiązanego do pewnych wzorców i przekonań (ego) jest taka, jaka jest - pełna paradoksów. Umysł, póki nie zintegruje w sobie tych paradoksów, będzie wpadał we własne pułapki. Choć może być naszym sprzymierzeńcem.

Niektórzy w trakcie ceremonii spotykają się z demonami, potworami, wężami, krokodylami i wszelkimi potworami, które budzą w nich przerażenie. Inni spotykają się z jakimś Bogiem albo Boginią, z Jezusem, Buddą, Kriszną, aniołami, diabłami, Matką Boską albo Matką Galaktyką itp., jeszcze inni z duchem ayahuasci w postaci kobiecej... itd., itp.

Niektórzy zaczynają widzieć swoje nieświadome działania albo powiązania karmiczne i mogą je uzdrawiać, mogą oczyszczać swoje "stare", nieświadome, nawykowe wzorce myślowe i uwalniać się od przywiązania (uzależnienia) od nich. Przez przyjmowanie i harmonizowanie tych cząstek SIEBIE. Niektórzy zachwycają się jakimiś pięknymi obrazami, wzorami, podróżują po zadziwiających światach nic z tego nie rozumiejąc. I to im wystarcza. Dokarmiają tylko takimi atrakcjami swoje sfrustrowane ego - ja. I żyją cierpieniu dalej.

Inni mają wizje, które pozwalają im na częściową zmianę dotychczasowych przekonań na "nowe", ale takie, które także nadal wzmacniają ich ego.

A jeszcze inni uzdrawiają stare wzorce myślowe, traumy, swoją strefę cienia i poszerzają swoją świadomość, dzięki której otwiera się serce, udrażnia się połączenie – powiedzmy - z duszą, a przez nią ze Źródłem Wszystkiego, Co Jest i z nową wiedzą, na którą stają się gotowi. Wtedy zaczynają powoli wykraczać poza dualizm świata materialnego. Otrzymują dostęp do wiedzy, która prowadzi ich do Źródła, do świadomości połączenia poprzez Źródło z Całością... Do wiedzy, dzięki której gotowi są na zmianę siebie i swoich relacji z innymi ludźmi, ze wszystkimi innymi istotami i z otaczającą ich rzeczywistością. Tacy ludzie poszerzają swoją świadomość, która przenika coraz większe obszary umysłu; w ten sposób istoty ludzkie mogą poszerzać swoją indywidualną świadomość, rozpuszczać swoje ja – ego i rozpoznawać coraz większe obszary działania umysłu. Co pozwala na przykład na zrozumienie tego, kim, a nawet po co tu jestem...

Coraz więcej z nas zaczyna odczuwać coraz większe napięcie spowodowane zmianami energetycznymi na Ziemi, w Słońcu i KOSMOSIE. Ja też czuję te intensywne energie oraz, że teraz jest ważny czas dla ludzkości i Ziemi. Ale wersji możliwych zdarzeń nadal mamy wiele, bardzo wiele… Dlatego chcę się podzielić moim doświadczeniem, które wyraźnie wskazuje na to, że w obecnym czasie coraz bardziej ważne są nasze myśli i CZYSTE, NIESKAZITELNE INTENCJE.

Kiedy piszę, że ważne są czyste, nieskazitelne INTENCJE, to mam na myśli takie, które nie są skierowanie PRZECIWKO czemuś lub komuś – to dla mnie najważniejsze i taki wniosek płynie z wieloletniej pracy również ze świętymi roślinami i grzybami. Ale wiem też, że oczywiście każdy ma prawo do własnych INTENCJI.

Uzdrawianie naszych emocji i uczucia strachu może wesprzeć utrzymanie się w czystej intencji, w punkcie naszego świętego centrum, w którym zbiega się nieskończenie wiele energetycznych nici - linii, z różnych płaszczyzn i wymiarów.


Dobro i zło jako podstawowy wzorzec wszelkiej walki, cierpienia i bólu.

Ciemnej strony Boskiego Stworzenia nie warto poddawać ocenie z ludzkiej perspektywy fałszywych ja - ego, bo dla umysłu jest to strefa chaosu, ale to umysł poprzez ego - ja tak to postrzega… Najpierw potrzeba oczyścić i uwolnić się od przekonań, ocen, oczekiwań i poszerzyć swoją świadomość, by zacząć rozumieć, czym ta „ciemna” strona Boskiego Stworzenia jest. Oczywiście, że takie zrozumienie jest możliwe dla każdego, ale… nie w każdej chwili.

Z mojej wiedzy wynika, że "zło", które mnie spotykało, sama kiedyś "wyprodukowałam". Niekoniecznie w tym życiu. I dla mnie to jest uczciwsze postawienie sprawy niż szukanie tego "zła" tylko na zewnątrz. "Strefa cienia" lub "ciemna strona mocy" wcale nie jest gdzieś na zewnątrz, ale jest we mnie, tylko kiedyś się jej wyparłam i udawałam, że to "nie moje".  A"Ciemna strona mocy" jest w każdym z nas. I dopóki będziemy udawać, że tak nie jest i żyć iluzją fałszywego wizerunku siebie samych, który sobie stworzyliśmy jako ja, to nigdy "zła" nie zrozumiemy i zawsze będzie nas straszyło. A my wciąż będziemy się bać i wciąż przed nim uciekać. I żyć w nieustannym wewnętrznym konflikcie i walce.

Poszerzona świadomość pozwala przede wszystkim na zrozumienie zasad gier i walk, jakie toczą ze sobą różne cząstki - fragmenty Uniwersalnego Umysłu ze sobą. Te fragmenty Umysłu są jak półbogowie wsparci swoimi armiami wyznawców, którzy prowadzą ze sobą różne gry i walki o energie. Używają oni coraz bardziej inteligentnych, wymyślnych tricków oszustw, kłamstw i innych „narzędzi”, które można nazywać również magią. Ale w rzeczy samej są one „genialnymi wytworami" cząstek - fragmentów Uniwersalnego Umysłu sprowadzonych i ograniczonych do wybujałych ego.

W owych grach uczestniczą wyłącznie cząstki Umysłu pretendujące do bycia "jedyną" prawdą. To jest właśnie ILUZJA. Przejawiająca się poprzez udowadnianie i narzucanie swoich racji, swoich idei i koncepcji innym, jako jedynej Prawdy.

Bóg i Bogini - Pojednanie

W wielu tradycjach i religiach mówi się o Bogu. W niektórych wschodnich kulturach (pewne szkoły buddyzmy czy zen) pojęcie Bóg zostało zastąpione pojęciem Umysł. Dla mnie oba pojęcia są tożsame ze sobą. Różnicuje je jedynie zakres (albo obszar) rozumienia i interpretacji tych obu pojęć – idei.


Tu ciekawostka: Maha Kali pochodzi od sanskryckiego słowa Kal - korzenie, słowo to oznacza także ta, która pochlania czas. Jej skóra jest ciemnoniebieska, prawie czarna, ponieważ reprezentuje łono istnienia.

Dlaczego o tym piszę?

Podobno (według indyjskich WED) żyjemy w końcówce Kalijugi. I pod koniec Kalijugi umysł zaślubia umysł. Wtedy – jak mówią jedni - „najwyższy pan pojawia się, by wyzwolić ludzi i odcina im głowy.” W innych wersjach to bogini Kali powraca... Jak to często bywa w tym świecie, znów mamy wiele różnych, często sprzecznych ze sobą informacji. Albo... uzupełniających się. ;-)

W ikonografii Kali symbolizuje ŚWIADOMOŚĆ wolną od mai-iluzji wyzbytą z wszelkiego fałszu pomniejszych "ja". Kali pod koniec cykli "przybywa i pożera czas, a następnie oczyszcza dusze w swoim czarnym bezkresie, dając im chwilę wytchnienia, aby mogły wyruszyć w dalszą wędrówkę. Sziwa leżący u jej stóp przyjmuje w pokorze zmiany, które zaprowadza Kali przywracająca porządek w chaotycznych końcach cykli."

Więc jeśli sami nie wykonamy oczyszczenia w swoim „czarnym bezkresie” :-), to może i przyjdzie Kali i pościna nam głowy... albo przyjdzie jakiś „Pan” i to zrobi.
Z powrotem KALI, która symbolizuje ŚWIADOMOŚĆ wolną od mai-iluzji kojarzy mi się moja wizja http://tonalinagual-sny.blogspot.com/2012/06/wielka-ceremonia-kosmiczna.html

Nie ma znaczenia, czy jestem kobietą czy mężczyzną. W jednym świecie rozwija się i realizuje koncepcja, że Bóg stworzył świat (a może i wszystko), a w innym świecie... że Bogini. Ale to są koncepcje wynikające z cykli rozdzielenia - jako biegunowych PRZECIWIEŃSTW tego, co "męskie" od tego, co "żeńskie": patriarchat, matriarchat w cyklach naprzemiennych... Jeśli chcemy przejść dalej jako istoty ludzkie w naszej ewolucji, potrzebujemy wyjść poza to rozdarcie, poza tę biegunowość.

Pisałam kiedyś :

Jeśli za Źródło, Praprzyczynę lub Wszystko, Co Jest, albo Jednię, albo CAŁOŚĆ uznajemy Boga, to wspieramy mentalnie i energetycznie świat z przewagą pierwiastka męskiego – świat patriarchalny. Mamy wtedy do czynienia ze światem, w których panuje UMYSŁ. Taka jest energia słowa Bóg. I odwrotnie, gdy za "początek" uznajemy Boginię, to wspieramy mentalnie i energetycznie świat z przewagą pierwiastka żeńskiego - świat matriarchalny. Mamy wtedy do czynienia ze światem, w którym panuje ŚWIADOMOŚĆ. Taka jest energia słowa Bogini. (I taki świat może być postrzegany przez umysł jako świat chaosu). Dlatego na oznaczenia tego, co jest wszystkim i jednym, najchętniej używam słowa „Źródło” oraz Jednia albo CAŁOŚĆ lub Wszystko, Co Jest. Jednak nie nazywam Całości Bogiem. CAŁOŚĆ mogę co najwyżej nazwać PODWÓJNĄ ISTOTĄ BOSKĄ. Ale wiem, że to także określenie wprowadzające spore ograniczenia.

Jestem świadoma tego, jak trudno tę wiedzę zaakceptować, a co dopiero przyjąć do świadomości czyli uznać, skoro od tysięcy lat we wszystkich religiach używane jest słowo Bóg uznawane za Źródło lub Absolut. Boginie istnieją, ale albo niezbyt rozumiane, albo prawie całkowicie „usunięte w cień” czy czasowy „niebyt” z powodu lęków przed ich nieznaną i niezrozumianą w tym obecnym  świecie mocą. W tym świecie "Panem i Władcą” jest Umysł. Boginie zostały podporządkowane bogom, nawet Matki Bogów, "oddane" w służbę w poddaniu i pokorze jako wielbiące bogów; oblubienice i "wybranki". A tak "ładnie" czasem się o nich mówi, żeby pograć na ich ego, żeby lepiej służyły i zasilały ten męski świat... Czy tak ma wyglądać harmonijne współistnienie? UWIELBIENIE ani ADORACJA NIE MAJĄ NIC WSPÓLNEGO Z MIŁOŚCIĄ. http://tonalinagual.blogspot.com/2011/12/miosc-nienawisc-i-uwielbienie-ukryte.html Bogini i Bóg to nasi Przodkowie, ale także to my sami z innych wymiarowości.

Aby ludzkość mogła rozwijać się ewolucyjnie, każdy człowiek (kobieta i mężczyzna) potrzebuje w sobie dążyć do harmonii pomiędzy Boginią i Bogiem, Animą i Animusem, Umysłem i Świadomością – tym, co „męskie” i „żeńskie”, ducha i duszy w sobie. Nie chodzi tu o osiągnięcie całkowitej symetrii, na poziomie fizycznym, bo ta jest niemożliwa, gdy jesteśmy w ciałach kobiet i mężczyzn (i to jest piękne), ale o zharmonizowanie w sobie tych pozornych „przeciwieństw”, które nie są przeciwieństwami; są dwoma częściami jednego, częściami, które się wzajemnie uzupełniają i współbrzmią w tańcu kosmicznego Stworzenia.

Bóg i Bogini, Umysł i Świadomość to "DWA w JEDNYM". To unia i współbrzmienie Umysłu i Świadomości wypełniająca serca i całe światy wszechogarniającą miłością i mądrością.

Aby jednak dotrzeć do tej świadomości, najpierw musi nastąpić... Powrót Bogini.
To chcemy, żeby ona wróciła i oddamy jej należne miejsce, czy nadal będziemy udawać, że nic się nie zmienia? To chcemy poszerzenia świadomości, czy nie chcemy? To chcemy harmonii i pokoju, ewolucji świadomości czy nie chcemy, bo wolimy wspierać swoją energią i działaniami świat cierpienia, walki, świat panów i niewolników, katów i ofiar, zwycięzców i zwyciężonych? Każdy sam może odpowiedzieć sobie na te pytania.

Pramatka kocha wszystkie swoje dzieci bez żadnego wyjątku, dlatego jej miłość jest WSZECHOGARNIAJĄCA. W każdym z nas jest ta miłość. Pora, by każdy uznał w sobie tę Pramatkę, która jest Najczystszą Świadomością i połączył w sobie w harmonii z Praojcem, który jest Najczystszym Umysłem. I tylko ten akt harmonijnego uszanowania i zespolenia pozwoli na świadome przejście do innego świata harmonii i współbrzmienia. Gdy Świadomość przenika Umysł, Umysł poddaje się, scala jak Bóg z Boginią w Jedno. Umysł przestaje walczyć, poddaje się bezwarunkowo wszechogarniającej miłości Świadomości. A wówczas wszechogarniająca miłość wypełnia całkowicie Umysł. I tak następuje Akt Połączenia Czystego, Otwartego Umysłu z Czystym, Otwartym Sercem Świadomości.

O zmianach świadomości...
Jeśli reagujemy INACZEJ NIŻ WCZEŚNIEJ na zewnętrzne odbicia (zdarzenia, sytuacje itp.), nawet jeśli one pozostają takie same (jeszcze przez pewien czas), wtedy wiemy, że się zmieniliśmy (zaszły w nas spore zmiany)... A takie zmiany mogą spowodować "przesuwanie się" do… innego „świata”, innej „rzeczywistości”… bo są to zmiany, które powodują, że to, co robimy zaczyna sprawiać nam autentyczną radość i że zawsze znajdziemy się tam, gdzie mamy się znaleźć… (bo zawsze jesteśmy tu, gdzie mieliśmy i mamy być) nawet, jeśli ty i ja znajdujemy lub znajdziemy się gdzie indziej...

Nasze myślowe (mentalne) wzorce tworzą coś jak "strukturę", "siatkę", która powoduje przyciągnie nas (naszych dusz) do kolejnych, takich, a nie innych światów, w których się odradzamy (nieświadomi tegoż). Gdy te nasze wzorce są powiązane z konfliktami i walką, to do takich światów trafiamy – światów konfliktów i walki. Istniejemy w nich nieświadomie uczestnicząc w konfliktach i walce. Taka jest moja wiedza płynąca z "mojego" doświadczenia i rozpoznań. ;-)

Z mojego doświadczenia i rozpoznania wynika również, że nawet żyjąc na Ziemi w tym samym czasie i mniej więcej w tej samej przestrzeni, możemy ISTNIEĆ w różnych "światach": jedni mogą istnieć w "świecie walki", a inni mogą istnieć w "świecie harmonii"… po prostu. Ponieważ działamy według różnych wzorców myślowych.

Wiem, że to może być dla niektórych z nas trudne do zrozumienia; wiem, bo sama kiedyś tego nie dostrzegałam i nie byłam w stanie tego zrozumieć, ponieważ tkwiłam "po uszy" w "świecie walki" – istniałam i działam nieświadoma wewnętrznego konfliktu, który przejawiał się przeze mnie na zewnątrz.

Teraz wiem, że taki "świat walki" istnieje, ale nie czuję już potrzeby, by zasilać go swoją uwagą, myślami i energią. Mnie "przyciągnął" do siebie "świat harmonii"...


Dziękuję i błogosławię wszystkie moje relacje i połączenia...

*)
http://tonalinagual-sny.blogspot.com/2012/07/krysztaowe-ludzkie-radioodbiorniki.html


DRZEWO WIEDZY I DRZEWO ŻYCIA





Istnieje legenda, która mówi, że w środku dżungli amazońskiej, w miejscu narodzin życia, rośnie szczególne drzewo. Mawiają, że ten, kto napije się jego soku, żyć będzie na wieki... Chacruna (czyt. Czakruna) i Ayahuasca (czyt. Ajałaska) to dwa drzewa rosnące w dżungli amazońskiej – w ziemskim Raju. Z części obu tych drzew (z kory ayahuasci i liści chacruny) jest przygotowywany wywar zwany mediciną. Medicina jest przyjmowana w trakcie ceremonii prowadzonych przez tak zwanych ayahuasceros lub curranderos czyli uzdrowicieli. Wielu z nich (chociaż nie każdy) przypomina przed ceremoniami, że bardzo ważne są nasze intencje, z jakimi przystępujemy do takich ceremonii. Takie ceremonie prowadzą osoby zwane currandero lub currandera, szamanki i szamani uzdrowiciele albo czarownicy i czarownice czyli pseudo uzdrowiciele. 

Szaman czarownik różni się od szamana uzdrowiciela tym, że pierwszy dba o rozwój swojego ego, o zasilanie się energią innych, a nawet uzależnianiem innych od siebie oraz struktur, w jakich działa. Szamani czarownicy są takimi istotami, które uczestniczą w grach o władzę, energię, wpływy... Uzależniają oni ludzi od swoich mocy i mocy duchów, które służą im albo którym służą oni.Mówią, że cię uzdrawiają, a tak naprawdę zastawiają na ciebie sieci. Ale w ten sposób nadal jeszcze działa spora część ludzi na Ziemi. To nic wyjątkowego ani „magicznego”. Spotkałam w swoim życiu uzdrowicielki i uzdrowicieli o czystych sercach, ale także takich, którzy znają różne „magiczne”, co w zasadzie znaczy bardzo inteligentne sztuczki umysłu zaczepiające nasze fałszywe ja na różne „haczyki”. Powoduje to, że ludzie nieświadomie wpadają w zastawione sieci i zaczynają zasilać, takich szamanów czyli czarowników, zaczynają wzmacniać udoskonalane stare struktury hierarchiczne i oddawać swoją energię takim szamanom czarownikom, guru, mistrzom i pseudo uzdrowicielom. Tacy ludzie działają w iluzji swoich wielkich mocy uzdrawiania innych. A tak naprawdę „po owocach ich poznacie”, więc nie po tym, jakie piękne słowa mówią, jaką wspaniałą wiedzą się dzielą i jakie wymyślne pułapki na innych zastawiają, lecz po tym, jak postępują wobec siebie i innych oraz jak realizują wiedzę, którą się dzielą. 

 Księga Rodzaju mówi o dwóch drzewach w Rajskim Ogrodzie: Drzewie Wiedzy (Poznania) i Drzewie Życia. Dla mnie Drzewo Życia to Drzewo Świadomości. Gdy Adam i Ewa zjedli owoc z Drzewa Wiedzy, Bóg wygnał ich z Raju i ukrył przed nimi Drzewo Życia. A Drzewo Życia rodziło owoce obdarzające nieśmiertelnością... A może było (i jest) tak, że gdy Adam i Ewa jedli (i jedzą) owoce z Drzewa Wiedzy, zapominali (i zapominają) o Drzewie Życia? Owoce Drzewa Wiedzy dają życie o świadomości ograniczonej ludzkim ja - ego. (Ego – np.: w buddyzmie oznacza świadomość siebie jako oddzielnego bytu czyli - jak to rozumiem - mocno ograniczonej świadomości.) Kto jednak zjada owoce z Drzewa Wiedzy, musi umrzeć. I zostanie wyzwolony dopiero po śmierci. Tylko poprzez śmierć może, chociaż wcale nie musi, zostać wyzwolony. Co to za Bóg Ojciec, który wyrzuca z Raju każdego, kto zostaje oddzielony od świadomości połączenia z całością? Bóg, który „wyrzucił” z raju ludzi to Umysł o ograniczonej świadomości. Umysł, który oddziela się od świadomości połączenia dusz w jedności i miłości. Umysł, który coraz bardziej się dzieli i uaktywnia w tym oddzieleniu od szerszych zakresów świadomości. Który kreuje coraz mocniejsze i coraz bardziej oddzielne ja – ego. A oddzielenie to powoduje coraz większy strach przed innymi... 

Umysł, który działa bez samoświadomości (wewnętrznego obserwatora), zawsze ocenia, wartościuje, klasyfikuje. Jak mini (cząsteczka) autorytarnego Boga Ojca, któremu całkowicie musisz się podporządkować. Wtedy świadomość staje się mocno ograniczona. Umysł zazwyczaj wówczas galopuje, jak dziki koń. Umysł galopujący można porównać do rozstrojonego instrumentu. Można na nim grać. Można mieć iluzję grania wspaniałych utworów. Można grać kilka, a nawet wiele dźwięków i to nawet bardzo głośno zagłuszając inne harmonijne dźwięki. Można powtarzać te same dźwięki w nieskończoność i nie wiedzieć, że brzmią one "fałszywie". Gdy cała energia jest skupiona w głowie, na umyśle, nie dostrzegamy tego, co zadziewa się w ciele, w sercu, nie dostrzegamy także wtedy własnych emocji ani uczuć, ani myśli. 


 Drzewo Życia rosnące w Raju rodziło owoce obdarzające nieśmiertelnością. Kto zje owoc z Drzewa Życia, staje się nieśmiertelny. Co to znaczy? Niekoniecznie znaczy to, że stajemy się wówczas nieśmiertelni w naszych fizycznych ciałach, ale przede wszystkim znaczy to, że przywrócona zostaje nam pamięć - świadomość wiecznego istnienia. Gdy człowiek przechodzi przez śmierć, przejście takie może stać się świadomą zmianą formy. Żeby człowiek mógł się przygotować do takiego przejścia potrzebuje odpowiedniego treningu, praktyki. I wcale nie musi być to fizyczna śmierć, ale śmierć fałszywego ja – ego. Wówczas człowiek, a właściwie istota, która jest cząstką Całości, staje się nieśmiertelna... „Umierać” może wiele razy tylko ja – ego - ograniczony umysł odcięty od świadomości połączenia z Całością. Takie "umieranie" jest podobne burzeniu murów, które oddzielają cząstki umysłu od siebie. To jest proces uwalniania i poszerzania świadomości. Gdy istota ludzka jest już wytrenowana w takim „umieraniu” kolejnych części jej fałszywego ja, wówczas nawet fizyczna śmierć nie jest dla niej niczym strasznym. Wówczas istota ludzka śmierć zaczyna postrzegać jako bramę do następnej formy istnienia, następnej „kreacji”. Gdy jednak istota ludzka boi się śmierci fałszywego ja – ego, jednocześnie boi się fizycznej śmierci. I poprzez ten strach zostaje skazana na wieczne zapomnienie i poznawanie wiedzy w jej maleńkich fragmentach... Taka istota staje się tułaczem w świecie ignorancji. Żyje w nieustannej iluzji działając według wzorców i reguł gier, w których uczestniczy mniej lub bardziej świadomie. Projektuje swoje nieświadome fałszywe ja – ego na innych, przerzuca odpowiedzialność za swoje nieświadome działania na innych i zawsze potrzebuje jakiegoś „kozła ofiarnego” albo „baranów ofiarnych”. Z poczuciem wyższości składa te swoje ofiary „na stosie ognia” swoich własnych przekonań, emocji i ignorancji. Nieświadomie zasila swoje własne potwory, demony, pasożyty... trzymając je nadal ukryte przed sobą w sferze Cienia, Ciemności, Ciemnych Sił... Oskarżając o całe zło innych. Inni zaś są tylko i aż lustrami tego, co w nas.