niedziela, 30 września 2012

O możliwych zmianach w szyszynce

JESTEM pisze:

Żebyśmy mogli zacząć rozumieć, po co i dlaczego TUTAJ JESTEŚMY, potrzebujemy przede wszystkich przyjąć, zaakceptować i przetransformować strach. Lęk przed obłędem czy szaleństwem związany z przechodzeniem w nieznane rejony jest podstawową blokadą. To naturalne, że niektórzy z nas nie wiedzą, “na której stacji mają wysiąść” nie mówiąc już o tym, że boją się “wyskoczyć z jadącego pociągu”. Wolą poczekać, aż pociąg sam się zatrzyma na jakiejś końcowej stacji… Ale czy taka końcowa stacja istnieje? i co na tej “końcowej stacji” nas czeka, skoro nie wiemy, dokąd ten pociąg jedzie?

Strach przed śmiercią należy do tych podstawowych. Ale strach przed śmiercią także związany jest ze strachem przed nieznanym. Większość ludzi boi się śmierci, ale są także tacy, którzy boją się... życia...

Wiem, że to "odcięcie" od pamięci o Sobie i strach przed nieznanym (tym, co zostało "odcięte") na przykład zasilają wszelkie koncepcje i działania, które mają za zadanie utrzymać ludzi w strachu i walce (choćby wewnętrznej), w oddzieleniu od innych części Siebie. Przyjmując w strachu czy sceptycyzmie te koncepcje utrzymujące nas w odcięciu", wzmacniamy i zasilamy je swoją energią strachu czy buntu (niezgody - wewnętrznej walki). Taka jest moja wiedza i doświadczenie. Wy wszyscy możecie mieć inne. Ale dla mnie jest ważna uczciwość wobec samej siebie i swoich doświadczeń oraz wiedzy.


Komentarze Damy z Łysiczką 
z 1. października 2012 16:49

Mona:
"Nie ma dróg na skróty, czyli przyspieszonego (=wymuszonego) pobudzania szyszynki poprzez zażywanie środków psychoaktywnych/chemii"

Dama z Łysiczką 

Nie ma i jest jednocześnie, nie ma z całą pewnością jedynej, słusznej prawdy lecz osobista indywidualna prawda, przejawiająca się we wszystkim czym jesteśmy czyli we wszystkim czego doświadczamy. Bardzo głęboko zakodował się zbiorowy kod, program, który mówi, że wszystkie "środki" przyjmowane z "zewnątrz" są drogą na skróty, są niebezpieczne i ostatecznie nie mają nic wspólnego z autentycznym rozwojem duchowym. Co ciekawsze dotyczy to środków przyjmowanych ustnie :) bo inne bodźce czy praktyki często są znacznie bardziej akceptowalne i dopuszczalne jak np. powiedzmy docierający do nas dźwięk bębna, czy też medytacja na łonie natury kiedy jesteśmy również poddani doznaniom tzw. "świata zewnętrznego". Jednak ten wzorzec wciąż wynika z poczucia tej zewnętrznej rzeczywistości jako oddzielnej. Jestesmy przecież zarówno swoim ciałem jak i całą przestrzenią jakiej doświadczamy, jesteśmy JUŻ każdą rośliną, z którą zdecydujemy się nawiązać kontakt, każdym środkiem do "pracy" nad sobą, każdą osobą, w której dostrzeżemy odbicie tego kim jesteśmy i każdą cząstką przestrzeni w jakiej jesteśmy JUŻ zanurzeni i dzięki której właśnie możemy siebie zobaczyć, poznać, doświadczyć. Gdybym miała powiedzieć jak się przygotowac do bardzo trudnego doświadczenia jakie być może czeka ludzkość - powiedziałabym, że podążać za sercem, otworzyć serce, zaufać. To jest trudne i dlatego wymaga praktyk - ale najważniejsza jest intencja. Kiedy ona sie pojawi cała rzeczywistość układa się tak jak powinna aby nas wspomóc w tym procesie. Przychodzą i odchodzą różne praktyki, techniki, takie jakich każdy indywidualnie potrzebuje. Najczęściej sprowadzają się one do wyostrzenia naszej percepcji, poszerzenia świadomości aż stajemy się w pełni świadomymi obserwatorami całego fenomenu jakiego doświadczamy tu i teraz. Nie mamy potrzeby "ubierania" tego w kolejne koncepty. To po prostu jest. Wypełnia nas pełna akceptacja dla wszystkiego.Nie musimy nikogo przekonywać, że obralismy właściwy kurs ani też nie oceniamy dróg i wyborów innych. Znika to coś co chciałoby cos udowonić i wykazać jakąś rację oraz to co ocenia drogi innych. Nie jest to łatwa droga i nie ma drogi na skróty w tym wypadku, bez względu na techniki jakie się obrało. Każda jest taka jaka jest dla kazdego kto ją wybiera.


Ciekawy fragment znalazłam w artykule "Topografia odmiennych stanów świadomości" :

" Należy podkreślić, że wszystkie odmienne stany świadomości, jakie przypisuje się konkretnemu środkowi są już w nas obecne przed jego wzięciem. Najwyrazistszym tego przykładem jest - paradoksalnie - LSD. Jest to związek chemiczny uzyskiwany ze sporyszu, który w dawce homeopatycznej aktywizuje układ nerwowy człowieka, na kilka nieskończenie długich godzin. Do dzisiaj nie wiadomo dokładnie w jaki sposób działa. Dwuetyloamid kwasu d-lizergowego (LSD-25), już w ilości 30 - 50mcg (milionowych części grama) powoduje niewiarygodne wydarzenia w układzie nerwowym człowieka. Co zadziwia jeszcze bardziej, to fakt że 3.700.000 cząsteczek tego związku, działa w sposób przypadkowy tylko przez kilka minut (potem LSD jest rozkładany do nieaktywnych metabolitów i wydalany w ciągu max. 2 godzin) na 12 miliardów komórek mózgu (a więc jedna malutka cząsteczka LSD ma wpływ na 3243 wieleset razy większe od niej komórki, z których każda zaopatrzona jest w liczne synapsy do wychwytywania cząsteczek określonych neurotransmiterów!) powodując wir niespodziewanych doświadczeń, obcych codziennej percepcji rzeczywistości, przez okres 4 do 12 godzin. Jedynym wytłumaczeniem tego stanu rzeczy jest stwierdzenie (z czym zgadza się większość badaczy), że LSD jest katalizatorem lub zapalnikiem samoistnych i potencjalnie obecnych wcześniej zmian i reakcji, jakie zachodzą w umyśle i ciele czło-wieka.

LSD (i każdy inny halucynogen) nie dodaje żadnej nowej jakości, lecz spełnia funkcję "przełącznika" stanu świadomości. W przypadku Amanita muscaria badania i opisy doświadczeń zarówno szamanów jak i współczesnych ochotników wykazały, że aktywne halucynogennie związki tego grzyba muscimol, muskazon i muskaryna "przechodzą" przez przewód pokarmowy człowieka w stopniu nie zmienionym, po czym są wydalane bez strat z moczem! Dlatego w trakcie uroczystości kultowych związanych ze spożyciem tego grzyba na Syberii, pito wydalany (nawet dwu i trzykrotnie) mocz, który miał równie silne właściwości halucynogenne. Świadczy to o tym, że psychoaktywne cząsteczki w ogóle nie zostały przyswojone przez organizm w procesie trawienia i rozkawałkowywania aminokwasów białka na mniejsze składniki przez enzymy. Z medycznego, naukowego punktu widzenia nie miały zatem prawa wpłynąć na stan świadomości oraz homeostazę organizmu. Potwierdza to wgląd i wiedzę szamanów, którzy twierdzą, że w rzeczywistości nie jest to kontakt z fizycznym ciałem rośliny, ale z jej duchem."

I istotnie w przypadku doswiadczeń z roślinami aktywuje się coś co JEST. Jest w nas od zawsze i na zawsze. Rośliny są nami, my jesteśmy roślinami - i jako całość, także wraz z bagażem naszych doświadczeń, programów, idei, koncepcji tkamy naszą rzeczywistość. Niektórzy nie szukają doświadczeń poprzez rośliny, wtedy one się nie pojawiają- mogą nawet jawić się jako "niewłaściwe" ale nie jest to ani lepsza ani gorsza droga. Każdy w głebi siebie może znaleźć drogowskazy dla siebie. Warto się nimi dzielić bo byc może czasami staja się one także drogowskazami dla innych, albo przeciwnie- po prostu informacją, że to nie jest moja ścieżka.

Każdy nasz ruch i wybór to odbicie Siebie dla innych i każdy ruch innych to odbicie Siebie dla nas. Jest to trudne do zrozumienia z oddzielonego "punktu widzenia" ale proste i jasne kiedy wiemy, że jesteśmy TYM wszystkim. Wtedy wypełnia nas akceptacja dla każdego wyboru z jakim się nie zgadzamy. I dlatego, nie ma niewłaściwych wyborów ani niewłaściwych ścieżek :)


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------









3 komentarze:

  1. Mona:
    "Nie ma dróg na skróty, czyli przyspieszonego (=wymuszonego) pobudzania szyszynki poprzez zażywanie środków psychoaktywnych/chemii"

    Nie ma i jest jednocześnie, nie ma z całą pewnością jedynej, słusznej prawdy lecz osobista indywidualna prawda, przejawiająca się we wszystkim czym jesteśmy czyli we wszystkim czego doświadczamy. Bardzo głęboko zakodował sie zbiorowy kod, program, który mówi, że wszystkie "środki" przyjmowane z "zewnątrz" są drogą na skróty, są niebezpieczne i ostatecznie nie mają nic wspólnego z autentycznym rozwojem duchowym. Co ciekawsze dotyczy to środków przyjmowanych ustnie :) bo inne bodźce czy praktyki często są znacznie bardziej akceptowalne i dopuszczalne jak np. powiedzmy docierający do nas dźwięk bębna, czy też medytacja na łonie natury kiedy jesteśmy również poddani doznaniom tzw. "świata zewnętrznego". Jednak ten wzorzec wciąż wynika z poczucia tej zewnętrznej rzeczywistości jako oddzielnej. Jestesmy przecież zarówno swoim ciałem jak i całą przestrzenią jakiej doświadczamy, jesteśmy JUŻ każdą rośliną, z którą zdecydujemy się nawiązać kontakt, każdym środkiem do "pracy" nad sobą, każdą osobą, w której dostrzeżemy odbicie tego kim jesteśmy i każdą cząstką przestrzeni w jakiej jesteśmy JUŻ zanurzeni i dzieki której właśnie mozemy siebie zobaczyć, poznać, doświadczyć. Gdybym miała powiedzieć jak się przygotowac do bardzo trudnego doświadczenia jake być może czeka ludzkość - powiedziałabym, że podążać za sercem, otworzyć serce, zaufać. To jest trudne i dlatego wymaga praktyk - ale najważniejsza jest intencja. Kiedy ona sie pojawi cała rzeczywistość układa się tak jak powinna aby nas wspomóc w tym procesie. Przychodzą i odchodzą różne praktyki, techniki, takie jakich każdy indywidualnie potrzebuje. Najczęściej sprowadzają się one do wyostrzenia naszej percepcji, poszerzenia świadomości aż stajemy się w pełni świadomymi obserwatorami całego fenomenu jakiego doświadczamy tu i teraz. Nie mamy potrzeby "ubierania" tego w kolejne koncepty. To po prostu jest. Wypełnia nas pełna akceptacja dla wszystkiego.Nie musimy nikogo przekonywać, że obralismy właściwy kurs ani też nie oceniamy dróg i wyborów innych. Znika to coś co chciałoby cos udowonić i wykazać jakąś rację oraz to co ocenia drogi innych. Nie jest to łatwa droga i nie ma drogi na skróty w tym wypadku, bez względu na techniki jakie się obrało. Każda jest taka jaka jest dla kazdego kto ją wybiera.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy fragment znalazłam w artykule "Topografia odmiennych stanów świadomości" :

    " Należy podkreślić, że wszystkie odmienne stany świadomości, jakie przypisuje się konkretnemu środkowi są już w nas obecne przed jego wzięciem. Najwyrazistszym tego przykładem jest - paradoksalnie - LSD. Jest to związek chemiczny uzyskiwany ze sporyszu, który w dawce homeopatycznej aktywizuje układ nerwowy człowieka, na kilka nieskończenie długich godzin. Do dzisiaj nie wiadomo dokładnie w jaki sposób działa. Dwuetyloamid kwasu d-lizergowego (LSD-25), już w ilości 30 - 50mcg (milionowych części grama) powoduje niewiarygodne wydarzenia w układzie nerwowym człowieka. Co zadziwia jeszcze bardziej, to fakt że 3.700.000 cząsteczek tego związku, działa w sposób przypadkowy tylko przez kilka minut (potem LSD jest rozkładany do nieaktywnych metabolitów i wydalany w ciągu max. 2 godzin) na 12 miliardów komórek mózgu (a więc jedna malutka cząsteczka LSD ma wpływ na 3243 wieleset razy większe od niej komórki, z których każda zaopatrzona jest w liczne synapsy do wychwytywania cząsteczek określonych neurotransmiterów!) powodując wir niespodziewanych doświadczeń, obcych codziennej percepcji rzeczywistości, przez okres 4 do 12 godzin. Jedynym wytłumaczeniem tego stanu rzeczy jest stwierdzenie (z czym zgadza się większość badaczy), że LSD jest katalizatorem lub zapalnikiem samoistnych i potencjalnie obecnych wcześniej zmian i reakcji, jakie zachodzą w umyśle i ciele czło-wieka.

    LSD (i każdy inny halucynogen) nie dodaje żadnej nowej jakości, lecz spełnia funkcję "przełącznika" stanu świadomości. W przypadku Amanita muscaria badania i opisy doświadczeń zarówno szamanów jak i współczesnych ochotników wykazały, że aktywne halucynogennie związki tego grzyba muscimol, muskazon i muskaryna "przechodzą" przez przewód pokarmowy człowieka w stopniu nie zmienionym, po czym są wydalane bez strat z moczem! Dlatego w trakcie uroczystości kultowych związanych ze spożyciem tego grzyba na Syberii, pito wydalany (nawet dwu i trzykrotnie) mocz, który miał równie silne właściwości halucynogenne. Świadczy to o tym, że psychoaktywne cząsteczki w ogóle nie zostały przyswojone przez organizm w procesie trawienia i rozkawałkowywania aminokwasów białka na mniejsze składniki przez enzymy. Z medycznego, naukowego punktu widzenia nie miały zatem prawa wpłynąć na stan świadomości oraz homeostazę organizmu. Potwierdza to wgląd i wiedzę szamanów, którzy twierdzą, że w rzeczywistości nie jest to kontakt z fizycznym ciałem rośliny, ale z jej duchem."

    I istotnie w przypadku doswiadczeń z roślinami aktywuje się coś co JEST. Jest w nas od zawsze i na zawsze. Rośliny są nami, my jesteśmy roślinami - i jako całość, także wraz z bagażem naszych doświadczeń, programów, idei, koncepcji tkamy naszą rzeczywistość. Niektórzy nie szukają doświadczeń poprzez rośliny, wtedy one się nie pojawiają- mogą nawet jawić się jako "niewłaściwe" ale nie jest to ani lepsza ani gorsza droga. Każdy w głebi siebie może znaleźć drogowskazy dla siebie. Warto się nimi dzielić bo byc może czasami staja się one także drogowskazami dla innych, albo przeciwnie- po prostu informacją, że to nie jest moja ścieżka.

    Każdy nasz ruch i wybór to odbicie Siebie dla innych i każdy ruch innych to odbicie Siebie dla nas. Jest to trudne do zrozumienia z oddzielonego "punktu widzenia" ale proste i jasne kiedy wiemy, że jesteśmy TYM wszystkim. Wtedy wypełnia nas akceptacja dla każdego wyboru z jakim się nie zgadzamy. I dlatego, nie ma niewłaściwych wyborów ani niewłaściwych ścieżek :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj kochana Damo z Łysiczką. Pięknie dziękuję za Twoje wpisy. Dostałam od Ciebie wspaniały prezent. Dziękuję.

    "Świadczy to o tym, że psychoaktywne cząsteczki w ogóle nie zostały przyswojone przez organizm w procesie trawienia i rozkawałkowywania aminokwasów białka na mniejsze składniki przez enzymy. Z medycznego, naukowego punktu widzenia nie miały zatem prawa wpłynąć na stan świadomości oraz homeostazę organizmu. Potwierdza to wgląd i wiedzę szamanów, którzy twierdzą, że w rzeczywistości nie jest to kontakt z fizycznym ciałem rośliny, ale z jej duchem."

    Ten fragment jest dla mnie ważnym przypomnieniem.

    A ten jeszcze ważniejszym:

    I istotnie w przypadku doświadczeń z roślinami aktywuje się coś co JEST. Jest w nas od zawsze i na zawsze. Rośliny są nami, my jesteśmy roślinami - i jako całość, także wraz z bagażem naszych doświadczeń, programów, idei, koncepcji tkamy naszą rzeczywistość.

    Serdecznie pozdrawiam. I dodam Twoje komentarze do notki.

    OdpowiedzUsuń