środa, 16 października 2013

BARDO I TYBETAŃSKA KSIĘGA ŚMIERCI



ZROZUMIENIE PROWADZI DO WYZWOLENIA...






Przygotowanie i akceptacja śmierci pozwala nam uwalniać się z więzów starej osobowości i „przenosić się” w stronę nowych obszarów świadomości i niepodlegania ograniczającym nas rutynom ego, przede wszystkim poprzez pielęgnowanie poszerzonej świadomości w życiu codziennym. I w zasadzie to bez znaczenia czy „umierają” kolejne cząstki ego w naszym jednym ludzkim wcieleniu po kilka razy czy następuje to poprzez śmierć fizyczną. Stąd tybetańska „Bardo Thos-grol” („Tybetańska Księga Umarłych) nie jest księgą dla zmarłych, lecz dla żywych i w symboliczny sposób przekazuje wiedzę np. na temat różnicy pomiędzy różnymi stanami świadomości i doświadczanymi w nich (poprzez nie) metafizycznymi stanami. Podobnie jak w ceremoniach ze świętymi roślinami czy grzybami.

I taka refleksja:

Dlatego ego „wyrosłe w naszej kulturze europejskiej" ma trudności w przyjęciu tego, co może brzmieć „dwuznacznie” jako „i-i”, bo takie ego zdecydowanie woli jednoznaczność. I dlatego na przykład jedno takie ego będzie się trzymać przekonania, że „Bóg jest”, a inne ego równie żarliwie będzie trzymać się przekonania, że „Boga nie ma”. A Bóg to słowo symbol, abstrakt, ale są ludzie, którzy chcą je rozumieć jednoznacznie.

„Symbol - z greckiego symbolein znaczy „wiązać razem" - to znak zastępujący lub reprezentujący pewne głębiej ukryte treści pojęciowe lub, rzadziej, przedmioty czy osoby. Charakterystyczne cechy symbolu to niekonwencjonalność i niejednoznaczność (tym różni się od alegorii) – rozszerzają one jego pojemność informacyjną, sprawiając równocześnie, że nie da się go interpretować w sposób precyzyjny."



BARDO


1.









2.


Tekstów będących scenariuszami inicjacyjnymi znają wszak dość dużo zarówno dzieje religii, jak i dzieła literackie różnych narodów i epok, by wspomnieć bodaj najsławniejsze z nich - Boską Komedię. Bar-do Thos-grol wyraźnie jednak różni się od nich wszystkich. Niżej postaram się jak najkrócej przedstawić główną osobliwość tej księgi, z zastrzeżeniem, że z braku miejsca muszę to uczynić pobieżnie i upraszczając wiele spraw zasługujących na znacznie głębsze i wszechstronniejsze oświetlenie, co może będę miał sposobność zrobić przy innej okazji. Tutaj lukę tę częściowo staram się wypełnić w przypisach. Zakładam przy tym u Czytelnika minimum ogólnej wiedzy o buddyzmie. Tybetańskie słowo bar-do (lub bar-ma-do) znaczy "to, co jest między (dwoma)", "przestrzeń pośrednia" i w literaturze tybetańskiego buddyzmu pełni funkcję odpowiednika terminu sanskryckiego antarabhawa, dosłownie: "między-byt". Termin ten oznacza sytuację kogoś, kto rozstał się z tym życiem, a nie wszedł jeszcze w nową formę istnienia; stoi przed nim otworem sześć sfer samsary, ale także możliwość ostatecznego uwolnienia się od kołowrotu egzystencji - czyli możliwość nirwany. To, gdzie się w końcu znajdzie, zależy w dużej mierze od jego dobrego i złego karmana (uczynków w poprzednich żywotach), ale również od własnego wyboru; ten zaś zdeterminowany jest zdolnością przebrnięcia przez próby, które polegają na rozpoznawaniu właściwej istoty pojawiających się w bar-do gniewnych i spokojnych postaci różnych bóstw tantrycznych oraz światłości. Zdolność tę nazywa się w Bar-do Thos-grol (roz)poznawaniem, rozumieniem, wiedzą; pełni ona funkcję soteriologiczną. 





3.
Wszystkie istoty, zarówno zwierzęta, jak i ludzie, w ciągu życia poruszają się pomiędzy wymienionymi wyżej trzema bardo: jawą, snem i marzeniem sennym. W momencie śmierci pojawiają się ich trzy kolejne rodzaje. Najpierw przechodzimy przez proces samego umierania. Bez względu na to, czy śmierć jest szybka czy wolna, w jej trakcie następuje pewna transformacja. Potem nadchodzi czas, w którym umysł podejmuje swe nawyki z przeszłości. Kiedy rozpoznajemy, że jesteśmy już martwi, zależnie od dominującego przyzwyczajenia, umysł wkracza w jedną z sześciu sfer egzystencji. Wydarza się to od zawsze. Tak, jak nie ma początku przestrzeni, tak też nie ma początku umysłu. Na poziomie zewnętrznym i wewnętrznym zawsze swobodnie i samoistnie się manifestował, doświadczając swego bogactwa i wyrażając je na niezliczone sposoby. Podobnie sześć rodzajów bardo zawsze przejawiało się w ciągłej wymianie jako trzy zwyczajne (znane nam na co dzień stany pośrednie) i trzy szczególne (doświadczane przez niewyzwolone istoty, kierujące się ku następnemu życiu).
Aby zrozumieć, co się dzieje po śmierci, musimy najpierw przyjrzeć się umysłowi. W swej esencji pozostaje on przestrzenią. Nie ma koloru, wagi, zapachu ani rozmiaru. Nie został z niczego zrobiony, nie narodził się i nigdy nie umrze. Znikąd nie przybył, więc też nigdzie nie odejdzie. Przestrzeń, o której mowa, nie oznacza nieistnienia, czarnej dziury, w której można zniknąć. Jej natura jest bogata, pozwala zjawiskom się rozgrywać, a potem znów je w sobie rozpuszcza. Ma wielką moc, a jednocześnie pozostaje nieograniczona. Gdziekolwiek się kierujemy, nie kończy się – zawsze może wydarzyć się jeszcze więcej. Kiedy takie zrozumienie zaczyna nam świtać, nie dorówna mu już żadne uwarunkowane uczucie, a nieustraszoność, spontaniczna radość i aktywne, niesentymentalne, dalekosiężne współczucie przychodzą naturalnie. Gdyby było to naturalnym stanem istot, gdybyśmy zawsze byli świadomi natury samego umysłu, wszystko byłoby łatwe. Umieranie i odradzanie się przypominałoby zmianę ubrania. Przejrzyste światło umysłu, jego promienna świadomość, radość i moc działania nie miałyby końca. Bez rozproszenia, postrzegając zawsze nasze ciała i mowę jako zręczne, przynoszące pożytek narzędzia, sami bez trudu wybieralibyśmy miejsce odrodzenia, w którym stanowilibyśmy największą pomoc dla innych.
Oczywiście taki stan odbiega dość daleko od naszych codziennych doświadczeń. Jeżeli nie medytujemy, rzadko dostrzegamy esencję umysłu. Przydarza się nam to tylko w sposób niezamierzony, w czasie kochania się lub swobodnego spadania przed otwarciem spadochronu. Bez względu jednak na to, czy nasza naturalna świeżość manifestuje się przez cały czas, czy przypadkowo, całkowita pewność i głęboka radość pojawiają się, gdy tylko zapominamy o nadziejach, strachu lub oczekiwaniach. Umysł wyraża się wówczas jako miłość, której nie towarzyszą koncepcje. Tymczasem, zamiast identyfikować się z tym jasnym światłem albo nawet wglądami w jego naturę, nieoświecone istoty utożsamiają się ze strumieniem swoich wrażeń. Trwałej esencji szukają w zmieniającym się doświadczeniu, powiązanym z doznaniami zmysłowymi i aktywnością mentalną. Sytuacje, które przeżywamy i uczucia, których doznajemy, nie mogą jednak trwać wiecznie. Swoją naturą przypominają rzekę – jej tok pozostaje ten sam, ale wciąż napływa do niej nowa woda. Tak więc, większość z nas określa się przez ciągłość strumienia własnej świadomości. Najważniejszy jest dla nas wówczas ciąg przyczynowy pomiędzy siedmioletnim dzieckiem a siedemdziesięcioletnim starcem, ponieważ bez pierwszego nie mogłoby być drugiego. Nie bierzemy jednak pod uwagę tego, że każda cząsteczka, każdy atom w ich ciałach są nowe. W pewnym momencie jednak strumień ten nie może już przepływać w tym samym ciele. Wówczas następuje śmierć. Jeżeli umiera się wolno, jak w przypadku AIDS lub raka, zewnętrznie wygląda to oczywiście inaczej, niż kiedy zostajemy rozerwani na strzępy przez minę lub giniemy w wypadku samochodowym. Jednakże zachodzące w nas wtedy procesy przebiegają tak samo – energia, która zwykle jest rozproszona po całym ciele, porusza się ku jego centralnej osi."- http://www.diamentowadroga.pl/dd40/bardo_smierci_i_odrodzenia

4.
Zgodnie z procesem reinkarnacji według dwunastu ogniw współzależnego powstawania, każda czująca istota zanim narodzi się w świecie cierpień samsary musi najpierw ulec niewiedzy w czasie śmierci poprzedniego życia oraz w czasie stanu pośredniego bardo przed narodzinami. Według dzogczen niewiedza to marigpa - brak wyzwolenia, która uniemożliwia rozpoznanie pierwotnej czystości (Wyl. Ka-dak) w czasie śmierci lub nie rozpoznanie spontanicznego urzeczywistnienia (Wyl. Lhun-Grub) zjawisk stanu bardo dharmaty. Dopiero po owych nierozpoznaniach manifestuje się stopniowo Umysł (Wyl. Sems), który zaczyna się doświadczać subiektywnie zjawisk jako dualistycznie oddzielonych od niego. W wyniku tego następuje przekształcenie się zjawisk bardo dharmaty (Wyl. Chos-nyid Bar-do) w samsaryczne formy pięciu żywiołów (przestrzeni, wiatru, ognia, wody, ziemi) drugiego bardo (Wyl. Sidpai bardo), aż do odrodzenia po stanie bardo, a po odrodzeniu życie w świecie cierpień, kiedy aktywny jest Umysł dualności "subiekt-obiekt" i konceptualności.

Tybetańska Księga Umarłych opisuje, że niezwykle trudno być obecnym w pierwszym świetlistym bardo dharmaty (Wyl. Chos-nyid Bar-do), gdzie manifestuje się naturalnie całe bogactwo oświecenia (np. mandale buddów), gdyż nawykowo następuje owe nierozpoznanie marigpa, przekształcenie zjawisk i przechodzi się natychmiast do drugiego stanu bardo (Wyl. Sidpai bardo) w celu odrodzenia się po nim w świecie, więcej patrz artykuł o sześciu stanach bardo. Księga dzieli doświadczenia bardo dharmaty na dni... poza ograniczeniami czasu i przestrzeni. W kolejnych dniach pojawiaja się odpowiednio gniewnie bądź spokojnie przejawiający się buddowie sambhogakai. Bez stabilności w praktyce (thogal) dni te mogą być nieprawdopodobnie krótkie. Łagodne i gniewne "bóstwa" znikną tak szybko, że nawet nie zauważymy. Wszystkie zjawiska "pośmiertne" są wyrazem samego zmarłego, nie powinno się więc ich bać czy pożądać, należy rozpoznać je jako pozbawione wrodzonej natury zgodnie z teorią siunjata i jako przejaw stanu rigpa, który w buddyzmie odnosi się do stanu dharmakai i który można rozpoznać np. poprzez praktykę dzogczen" - http://pl.wikipedia.org/wiki/Tybetańska_Księga_Umarłych

5. 


1 komentarz:

  1. "Celem Dharmy jest przyniesienie pożytku naszemu umysłowi. Metody Dharmy służą do zmieniania naszego umysłu, pozbywania się przeszkadzajcych uczuć i sprawiania, byśmy coraz więcej rozumieli. Oddzielanie Dharmy od naszego zwykłego sposobu myślenia byłoby niewłaściwe. Taki podział może mieć miejsce, jeśli tylko się uczymy, nie włączając zdobytej wiedzy do naszej praktyki, a tym samym i do naszego umysłu. Unikanie takiej sytuacji jest rzeczywiście bardzo ważne. Jeżeli wiele się nauczyliśmy i być może nawet potrafilibyśmy wyjaśnić naszą wiedzę, ale sami nie stosujemy jej w swoim życiu, popełniamy błąd. Nie byłby to właściwy sens Dharmy; nauki trzeba włączyć do swego umysłu.
    Kiedy studiujecie Dharmę i uczycie się jej, powinniście rozumieć, że najważniejsze ze wszystkich są te instrukcje, które otrzymujecie od waszego głównego nauczyciela, waszego rdzennego lamy. Powinniście naprawdę je praktykować i stosować się do jego rad. Im więcej autentycznej praktyki zaatakuje przywiązanie do tego życia, tym lepiej. Z reguły nasz zwyczajny umysł jest całkowicie uwikłany w światowe aktywności i relacje, do których lgnie. Musimy odciąć to lgnięcie, jeżeli naprawdę chcemy poważnie zaangażować się w praktykę. Jeżeli mamy taką możliwość, możemy udać się w jakieś leżące na uboczu miejsce, by pójść na odosobnienie medytacyjne i pracować z Dharmą. Jednak samo przebywanie w samotności nie wystarcza, czynią to przecież nawet zwierzęta takie jak ptaki czy sarny. Żyją wprawdzie samotnie, ale przecież nie chcemy stać się podobni do nich. Oznacza to, że musimy być coraz uważniejsi. Jeśli chodzi o nasze ciało, mowę i umysł, ciągle powinniśmy stawać się bardziej świadomi i praktykować Dharmę stosownie do wyjaśnień, które otrzymaliśmy.

    Dzięki naszej praktyce i studiowaniu nauk możemy uzyskać nieco zrozumienia pustki. Powinniśmy jednak zawsze pamiętać o jednej rzeczy: niezależnie od tego, ile już pojęliśmy, nigdy nie powinniśmy zapominać o naszym zrozumieniu przyczyny i skutku i zawsze działać w zgodzie z nim. Nigdy nie będziemy tak mądrzy czy urzeczywistnieni, by nie musieć już liczyć się z prawem przyczyny i skutku. Oznacza to, że nawet zupełnie niewielkie działania są istotne i że wszystko, co robimy na poziomie relatywnym ma znaczenie. Nie powinniśmy myśleć, że skoro już tak dużo zrozumieliśmy, mamy taki wgląd i tyle medytowaliśmy, nasze postępowanie jest już nieważne. Byłoby to całkowicie opaczne zrozumienie znaczenia Dharmy. Bądźcie po prostu dobrym przykładem, miejcie dobre, gorące serce i bądźcie uczciwi, ponieważ kiedy się oszukuje, postępuje nieuczciwie i szkodzi innym istotom, nie praktykuje się Dharmy. Pamiętanie o prawie przyczyny i skutku, ma zasadnicze znaczenie.
    Sposób w jaki wykorzystamy to życie zadecyduje, czego będziemy doświadczać w innych bardo, które nastąpią po naszej śmierci. Właśnie teraz mamy na to wpływ; posiadamy wolność i możliwości uczenia się i praktykowania. Jeżeli uczynimy to teraz, będziemy wiedzieć, co robić w chwili śmierci. Nie stanie się tak jednak, jeżeli nie wykorzystamy tego życia, ponieważ gdy zbliża się śmierć, jest już na to za późno. Nie możemy wtedy nagle zacząć pytać, co powinniśmy robić i rozpoczynać praktykę. Bylibyśmy wówczas zbyt pomieszani i nie udałoby się nam tego dokonać. Guru Rinpocze wyjaśniał to w ten sposób: „Błędem jest myśleć, że ma się wystarczająco dużo czasu, a praktykę Dharmy można odłożyć na chwilę śmierci. Nie uda się jej nauczyć umierając. Kiedy nadchodzi śmierć, jest za późno, by uczyć się tego, czego się wówczas potrzebuje." Musimy trenować teraz, w bardo życia, byśmy później wiedzieli, co należy robić. Ponieważ istnieje tak wiele metod, a my tak bardzo się od siebie różnimy, powinniśmy zobaczyć, jaki sposób postępowania najlepiej odpowiada naszym zdolnościom i życzeniom. Kiedy otrzymamy już właściwe dla nas metody, powinniśmy je praktykować, by osiągnąć rezultaty. Do osiągnięcia pełnego skutku potrzebujemy inicjacji, ponieważ sprawia ona, że umysł dojrzewa i możliwe staje się osiągnięcie wyzwolenia." - http://diamentowadroga.pl/dd24/cztery_rodzaje_bardo

    OdpowiedzUsuń