czwartek, 14 marca 2013

DRZEWO WIEDZY I DRZEWO ŻYCIA





Istnieje legenda, która mówi, że w środku dżungli amazońskiej, w miejscu narodzin życia, rośnie szczególne drzewo. Mawiają, że ten, kto napije się jego soku, żyć będzie na wieki... Chacruna (czyt. Czakruna) i Ayahuasca (czyt. Ajałaska) to dwa drzewa rosnące w dżungli amazońskiej – w ziemskim Raju. Z części obu tych drzew (z kory ayahuasci i liści chacruny) jest przygotowywany wywar zwany mediciną. Medicina jest przyjmowana w trakcie ceremonii prowadzonych przez tak zwanych ayahuasceros lub curranderos czyli uzdrowicieli. Wielu z nich (chociaż nie każdy) przypomina przed ceremoniami, że bardzo ważne są nasze intencje, z jakimi przystępujemy do takich ceremonii. Takie ceremonie prowadzą osoby zwane currandero lub currandera, szamanki i szamani uzdrowiciele albo czarownicy i czarownice czyli pseudo uzdrowiciele. 

Szaman czarownik różni się od szamana uzdrowiciela tym, że pierwszy dba o rozwój swojego ego, o zasilanie się energią innych, a nawet uzależnianiem innych od siebie oraz struktur, w jakich działa. Szamani czarownicy są takimi istotami, które uczestniczą w grach o władzę, energię, wpływy... Uzależniają oni ludzi od swoich mocy i mocy duchów, które służą im albo którym służą oni.Mówią, że cię uzdrawiają, a tak naprawdę zastawiają na ciebie sieci. Ale w ten sposób nadal jeszcze działa spora część ludzi na Ziemi. To nic wyjątkowego ani „magicznego”. Spotkałam w swoim życiu uzdrowicielki i uzdrowicieli o czystych sercach, ale także takich, którzy znają różne „magiczne”, co w zasadzie znaczy bardzo inteligentne sztuczki umysłu zaczepiające nasze fałszywe ja na różne „haczyki”. Powoduje to, że ludzie nieświadomie wpadają w zastawione sieci i zaczynają zasilać, takich szamanów czyli czarowników, zaczynają wzmacniać udoskonalane stare struktury hierarchiczne i oddawać swoją energię takim szamanom czarownikom, guru, mistrzom i pseudo uzdrowicielom. Tacy ludzie działają w iluzji swoich wielkich mocy uzdrawiania innych. A tak naprawdę „po owocach ich poznacie”, więc nie po tym, jakie piękne słowa mówią, jaką wspaniałą wiedzą się dzielą i jakie wymyślne pułapki na innych zastawiają, lecz po tym, jak postępują wobec siebie i innych oraz jak realizują wiedzę, którą się dzielą. 

 Księga Rodzaju mówi o dwóch drzewach w Rajskim Ogrodzie: Drzewie Wiedzy (Poznania) i Drzewie Życia. Dla mnie Drzewo Życia to Drzewo Świadomości. Gdy Adam i Ewa zjedli owoc z Drzewa Wiedzy, Bóg wygnał ich z Raju i ukrył przed nimi Drzewo Życia. A Drzewo Życia rodziło owoce obdarzające nieśmiertelnością... A może było (i jest) tak, że gdy Adam i Ewa jedli (i jedzą) owoce z Drzewa Wiedzy, zapominali (i zapominają) o Drzewie Życia? Owoce Drzewa Wiedzy dają życie o świadomości ograniczonej ludzkim ja - ego. (Ego – np.: w buddyzmie oznacza świadomość siebie jako oddzielnego bytu czyli - jak to rozumiem - mocno ograniczonej świadomości.) Kto jednak zjada owoce z Drzewa Wiedzy, musi umrzeć. I zostanie wyzwolony dopiero po śmierci. Tylko poprzez śmierć może, chociaż wcale nie musi, zostać wyzwolony. Co to za Bóg Ojciec, który wyrzuca z Raju każdego, kto zostaje oddzielony od świadomości połączenia z całością? Bóg, który „wyrzucił” z raju ludzi to Umysł o ograniczonej świadomości. Umysł, który oddziela się od świadomości połączenia dusz w jedności i miłości. Umysł, który coraz bardziej się dzieli i uaktywnia w tym oddzieleniu od szerszych zakresów świadomości. Który kreuje coraz mocniejsze i coraz bardziej oddzielne ja – ego. A oddzielenie to powoduje coraz większy strach przed innymi... 

Umysł, który działa bez samoświadomości (wewnętrznego obserwatora), zawsze ocenia, wartościuje, klasyfikuje. Jak mini (cząsteczka) autorytarnego Boga Ojca, któremu całkowicie musisz się podporządkować. Wtedy świadomość staje się mocno ograniczona. Umysł zazwyczaj wówczas galopuje, jak dziki koń. Umysł galopujący można porównać do rozstrojonego instrumentu. Można na nim grać. Można mieć iluzję grania wspaniałych utworów. Można grać kilka, a nawet wiele dźwięków i to nawet bardzo głośno zagłuszając inne harmonijne dźwięki. Można powtarzać te same dźwięki w nieskończoność i nie wiedzieć, że brzmią one "fałszywie". Gdy cała energia jest skupiona w głowie, na umyśle, nie dostrzegamy tego, co zadziewa się w ciele, w sercu, nie dostrzegamy także wtedy własnych emocji ani uczuć, ani myśli. 


 Drzewo Życia rosnące w Raju rodziło owoce obdarzające nieśmiertelnością. Kto zje owoc z Drzewa Życia, staje się nieśmiertelny. Co to znaczy? Niekoniecznie znaczy to, że stajemy się wówczas nieśmiertelni w naszych fizycznych ciałach, ale przede wszystkim znaczy to, że przywrócona zostaje nam pamięć - świadomość wiecznego istnienia. Gdy człowiek przechodzi przez śmierć, przejście takie może stać się świadomą zmianą formy. Żeby człowiek mógł się przygotować do takiego przejścia potrzebuje odpowiedniego treningu, praktyki. I wcale nie musi być to fizyczna śmierć, ale śmierć fałszywego ja – ego. Wówczas człowiek, a właściwie istota, która jest cząstką Całości, staje się nieśmiertelna... „Umierać” może wiele razy tylko ja – ego - ograniczony umysł odcięty od świadomości połączenia z Całością. Takie "umieranie" jest podobne burzeniu murów, które oddzielają cząstki umysłu od siebie. To jest proces uwalniania i poszerzania świadomości. Gdy istota ludzka jest już wytrenowana w takim „umieraniu” kolejnych części jej fałszywego ja, wówczas nawet fizyczna śmierć nie jest dla niej niczym strasznym. Wówczas istota ludzka śmierć zaczyna postrzegać jako bramę do następnej formy istnienia, następnej „kreacji”. Gdy jednak istota ludzka boi się śmierci fałszywego ja – ego, jednocześnie boi się fizycznej śmierci. I poprzez ten strach zostaje skazana na wieczne zapomnienie i poznawanie wiedzy w jej maleńkich fragmentach... Taka istota staje się tułaczem w świecie ignorancji. Żyje w nieustannej iluzji działając według wzorców i reguł gier, w których uczestniczy mniej lub bardziej świadomie. Projektuje swoje nieświadome fałszywe ja – ego na innych, przerzuca odpowiedzialność za swoje nieświadome działania na innych i zawsze potrzebuje jakiegoś „kozła ofiarnego” albo „baranów ofiarnych”. Z poczuciem wyższości składa te swoje ofiary „na stosie ognia” swoich własnych przekonań, emocji i ignorancji. Nieświadomie zasila swoje własne potwory, demony, pasożyty... trzymając je nadal ukryte przed sobą w sferze Cienia, Ciemności, Ciemnych Sił... Oskarżając o całe zło innych. Inni zaś są tylko i aż lustrami tego, co w nas.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz